no goodbye

…coraz mniej czasu, coraz mniej czasu… dzis minal nam 11 dzien i czuc ze nieuchronnie bedzie nam szybciej mijala podroz. po filmiku o ktorym byla mowa w poprzedniej wiadomosci, adam z grabazem i zawada obejrzeli ceremonie otwarcia igrzysk. jako ze pociag mielismy o 5am stwierdzili ze nie oplaca im sie spac. ja z radziejem przy jazgocie kolorowego pudla usilowalismy chociaz chwile odpoczac. na pociag zabral nas nasz mily muzulmanski kierowca ktory w tuktuka upakowal nasza 5tke wraz ze wszystkimi bagażami. na poczatku wydawalo nam sie to niemozliwe, gdyz jadac tylko w 5tke jest ciezko, ale uspokajani tekstem “no problem i will fix it” udowodnil nam ze jednak sie da:) pociag tym razem nie byl sleeperem ale kazdy mial swoje miejsce z calkiem spora przestrzenia. podroz minela pod haslem kimki. po dojechaniu na miejsce tradycyjnie zlapal nas tuktukowiec z propozycja zabrania w miejsca slipingowe wybrane przez nas z lonelyplanet proponujac oczywiscie takze swoje. ostatecznie wyladowalismy w jego hotelu ktory okazal sie bardzo przyjemny. ja z zawada mamy jeden pokoj adam radziej grabaz drugi. po sniadanku wybralismy sie z tymi samymi kierowcami na przejazdke. na poczatku trafilismy w okolice pink city czyli jak latwo sie tym co znaja angielski domyslic… ROZOWEGO MIASTA:) tak wlasnie sie przezywa jaipur bo wszystkie budynki sa niby pomalowane na rozowo. tak naprawde jest to bardziej brazowy kolor no ale rzeczywiscie wszystkie wygladaja tak samo. jaipur jest kompletnie innym miastem niz te ktore odwiedzilismy dotychczas. mam tu na mysli przestrzeganie zasad ruchu drogowego. pierwszy raz widzielismy ludzi na motorach w kaskach, kierowcy tuktukow musza miec niebieska koszule zeby wozic ludzi, do tuk tuka moze wejsc max 3 os. oczywiscie kultura jazdy jest taka sama czyli zaden z nas i raczej z was czytajacych nie bylby w stanie sie tu odnalezc w zaden sposob:) po godzinnym spacerku trafilismy do city palace. wszystkim sie podobalo tylko ja i zawada bylismy marudami. chodzenie wzdluz 3 ulic z ktorych na jednej sprzedawane byly przyprawy, na drugiej rowery a trzeciej maszyny do szycia i asortyment z castoramy za bardzo nam sie nie podobalo. w ratuszu miasta muzeum ze strojami ludowymi tez nie bylo zachwycajace. po tym “nasza mama” zabral nas do obserwatorium “jantar mantar”. jest ono na swiatowej liscie unesco. gosciu zbudowal tu kilka roznych ciekawych miejsc do obserwacji nieba. tutaj najbardziej podobalo mi sie drzewo w postaci wielkiego sombrero:) nastepnym przystankiem byla swiatynia malp. na dziendobry trzeba bylo sie wspiac serpentyna po kamieniach na gore. co chwile gdzies przelatywaly swinie, krowy natomiast malpy od cZasu do czasu. po wejsciu na gore dowiedzielismy sie ze trzeba zejsc 2 razy dluzsza serpentyna w dol. poszlismy tam wiec i rzeczywiscie po drodze pojawialo sie tych malp coraz wiecej. na koncu byla lokalna swiatynia z namiastka gangesu, gdyz w malej sadzawce myly sie stare baby top less. ogolnie wiodki z dolu byly bardzo fajne ale swiatynia malp okazala sie miejscem gdzie te zostaly zaciagniete dokarmianiem a nie tym ze maja swoj budyneczek po ktorym skacza i w nim mieszkaja. kazdy sie zawiodl:( czekala nas nastepnie droga krzyzowa pod gore i znow w dol by wrocic do tuktukow. zawiezieni zostalismy do palacu na wodzie gdzie moglismy sobie tylko zrobic fotke na jego tle i napic sie mojego ulubionego soczku z trzciny cukrowej. ostatnim przystankiem bylo zawiezenie na sile do sklepu pt. “this is uniqe shop my friend, the best textiles”, po czym wymeczeni wrocilismy do domu. tuktukowcy proponujac swoje uslugi na nastepny dzien dostali hajs w reke(o wiele za duzo) i uslyszeli od adama ze nie chcemy ich juz widziec i “goodbye” na co odpowiedz byla ” no goodbye”. wczoraj wresZcie udalo nam sie kupic piwka w normalnej cenie. wszyscy wymeczeni poszli spac ale nas z zawada cos tknelo by troche posiedziec i jeszcze strzelilismy sobie kilka kielonikow na sen;) przebudzenie bylo wspaniale. tym razem zlapalismy tuktuka ktory przewiozl nas taka odleglosc jak tamci przez caly wczorajszy dzien i wzial 8razy mniej. pojechalismy w kireunku amber fort. tu po kupnie biletow od razu zlapal nas monsunik. 45 min siedzielismy na lawce czekajac az przejdzie. po tym szybkie obejscie i trzeba przyznac ze byla to kolejna udana tego rodzaju budowla. na dodatek z korony nasze oczy raczone byly zajebistymi widokami na mieszczacy sie wyzej fort bedacy wlasnoscia prywatna oraz na doline i lezace kawalek dalej sasiednie miastczko. na koniec wybralismy sie do knajpy tym razem bardziej ekskluzywnej ale wcale nie mega drogiej. tam zjedlismy dobre chowmeiny, chilli paneer i jakas packe z ciapatti. po powrocie znow bylo grane piwko, teraz meczymy wodencje, ogladajac mecz naszej reprezentantki bez reki Partyki w tenisie stolowym i czekamy ze byc moze laskawie w tv na ktorejs z kilku dostepnych stacji relacjonujacych olimpiade bedzie transmitowany mecz poldonu w siatkowke. jutro czeka nas podroz bydlowozem do bikaneru gdzie odwiedzimy swiatynie tym razem szczurow. oby nie bylo powtoreczki z tych malp…

PS. U NAS JUZ 30.07 WIEC SKLADAM NAJLEPSZE ZYCZENIA ELVISOWI Z OKAZJI URODZIN!!! :):* pozdro!

20120730-000649.jpg

20120730-000703.jpg

20120730-000718.jpg

20120730-000728.jpg

20120730-000722.jpg

20120730-000733.jpg

20120730-000743.jpg

20120730-000739.jpg

20120730-000828.jpg

20120730-000835.jpg

20120730-000850.jpg

20120730-000845.jpg

20120730-000841.jpg

20120730-000855.jpg

20120730-000906.jpg

20120730-000910.jpg

20120730-000901.jpg

20120730-000920.jpg

20120730-000924.jpg

20120730-000915.jpg

20120730-000929.jpg

20120730-000934.jpg

20120730-000747.jpg

20120730-000655.jpg

6 comments

  1. radziejowa ma · · Reply

    A jechaliście na słoniu?

    1. niestety nie:( ale mamy zamiar zahaczyc o wielblady;)

  2. kej dre · · Reply

    a kiedy Goa?

    1. 7 mamy samolot z uaipuru kupiony wiec od 7 do pewnie 16:) pzdr!

    1. sranie tutaj jest konkretne wiec kilka kilo moglo zjesc 🙂

Leave a comment