Monthly Archives: July 2012

no goodbye

…coraz mniej czasu, coraz mniej czasu… dzis minal nam 11 dzien i czuc ze nieuchronnie bedzie nam szybciej mijala podroz. po filmiku o ktorym byla mowa w poprzedniej wiadomosci, adam z grabazem i zawada obejrzeli ceremonie otwarcia igrzysk. jako ze pociag mielismy o 5am stwierdzili ze nie oplaca im sie spac. ja z radziejem przy […]

this is agra

…melanz okazal sie zacny. zrobilismy wczoraj to co mielismy i wreszcie od kilku dni wznieslismy sie na wyzyny. z samego rana grabaz z adamem dzielnie wstali i pojechali na dworzec by zalatwic to co nie wyszlo wczoraj – bilety. nasza trojeczka grzecznie kisila sie w pieczarze do poludnia. po przebudzeniu ciezko zmeczeni zlapalismy tuktuka i […]

“what are your next plans? because i have better plans for you”

…pociag byl dosc spokojny, najkrotsza podroz dotychczas. klima wreszcie dzialala bez zarzutu a nasi sasiedzi dosiadali sie dosc pozno. kolo 3 w nocy dojechalismy do agry. na dworcu probowali nasza 5 wcisnac z plecakami do samochodu ktory bardzo przypominal fiata punto jednak nie bylo opcji i zazadalismy cos wiekszego. po 40min jezdzenia po pustym miescie […]

“poland? very nice country”

…pobudka, sniadanie i pomysl by pojechac na wodospady. nasz driver z dnia poprzedniego czekal pod hotelem od bladego switu. nonstop pytajac adama co chcemy robic zbywany byl odpowiedzia ze wszyscy spia:) w koncu sie zebralismy i uslyszelismy od niego ze wodospady sa nieczynne. od razu oblazla nas zgraja innych cfaniaczkow wmawiajac ze wodospady sa jednak […]

skulpen mister?

…khajuraho przywitalo nas czyms kompletnie innym niz dotychczas. powietrze wilogotne, klimat calkowicie nie przypominal tego co mielismy przez ost dni. brak tloku, swieze powietrze i brak wszechobecnego gowna. na dworcu zlapal nas lokales i zabral tutkiem w 5 z plecakami do hotelu za cale 2$. szybkie ogarniecie pokoju, sen wyrownawczy i z tym samym kierowca […]

oczyszczenie Gandhiego

…i na propozycji sie zakończyło. dziewczyny kiepsko po angielsku a my bez sił ktorych pozbawił nas Gandhi ale o tym bedzie pozniej. wstalismy o 13:20, zjedlismy śniadanko i ruszylismy uliczkami pokrytymi gownem rozmaitym, smrodem raczacym nasze nozdrza i od razu wywolujacym odruchy wymiotne az dotarlismy do mogloby sie wydawac jednej z glownych ulic by zlapac […]

“this is cow, sir”

…otwieram oczy i mysle sobie co sie dzieje w moim brzuchu. poranek w pociągu byl ciezki. nie mielismy mililitra wody a żaden lokales nie przechodził z asortymentem sniadaniowym. zawada z rana jako pierwszy nie dał rady i przy 3cim podejściu puścił belcika. kolo 8 dojechalismy do celu – varanasi swietego miasta w indiach gdzie miliony […]

-chyba już wyschlem. -co?! chyba wysechłem!

kolejny dzien w delhi minal pod znakiem wycieczki z naszym ziomeczkiem wspomnianym wczesniej – johnym. przewiozl nas po delhi swoją furmanka pod red fort ktory jest tutejszym highlightem. temperaturka dochodziła do 40 stopni albo i wiecej bo cieklo z nas równo. ogólnie rewelacji zadnej nie bylo. po półtorej godzince spokojnego spacerku wstapilismy sobie do lokalnego […]

począteczek

no i wylądowalismy… wzywanie po nazwiskach na okeciu, potem megafonik w monachium ale dotrzec sie udalo. samolot minal szybko pod haslem zwyklego upojenia trunkami ktorych nazw nie bede tu wymienial, stewardesy browczyki donosily z usmiechem na twarzy. delhi przywitalo nas wielkim upalem. adam po 4h siedzenia w koncu sie na nas doczekal, szybka wymiana franklinow […]